niedziela, 25 października 2015

Food-art? Czyli zabawa sztuką mięsa w kuchni i nie tylko

A takiego pięknego banana znalazłam jak wpisałam food in art w Google - źródło
     Planów odnośnie bloga i postów mam ostatnio co raz więcej, ale wiecie jak to z planami bywa. I tak zamiast kolejnego obiecanego postu dzisiaj będzie, mniej obiecanie, i bardziej z mrugnięciem oka. Zatem, wiecie jak jest, jako osoba prawdziwie ęą i sztywna jakby kij połknęła musiałam potraktować bardziej niż serio pytanie które padło w komentarzu - czy zabawa w kuchni ze sztuką mięsa też się liczy (jako zabawa sztuką).

     Bo okazuje się, że efekty zabawy w kuchni można z powodzeniem przenieść do galerii i stworzyć z tego całkiem niezłe dzieło. ;) Dzisiaj jednak bez filozofii i wyjaśnień, a jedynie przykłady tego, że się da choćby i tak. Wystarczy odrobina fantazji, odpowiednich przypraw i dobre podanie, jak to w kuchni. ;) I z racji ilości materiału ograniczę się tylko do artystów polskich. Zatem, życzę smacznego i wielu smakowych wrażeń! :)

     Zacznijmy więc dzisiaj nietypowo, bo od osoby młodej, która rzeczywiście bawiła się sztuką mięsa i stworzyła sztukę, a mowa tutaj o Urszuli Kluz-Knopek

Urszula Kluz-Knopek, Meat me
Urszula Kluz-Knopek, Meat me, źródło - Baza Polish Art Tomorrow
 
Urszula Kluz-Knopek, Królowa Kier
Urszula Kluz-Knopek, Królowa Kier, źródło - strona artystki
       Myślę, że zestawienia Urszuli są dość znaczące i mocne nawet bez komentarza. I chyba najbardziej dosadnie mówią o zabawie sztuką mięsa. Zdaję sobie jednak sprawę jak mocno kontrowersyjne są te prace. (I wcale nie zdziwiłabym się gdyby takie miały być.) Zwłaszcza, że nie wiem co następnie stało się z użytymi do sesji kawałkami mięsa. Prace te są i makabryczne i niepokojące. Czy artystka sugeruje nam, że jesteśmy tylko kawałkami mięsa? Banalny i wyświechtany frazes podkreślony jednak zdecydowanie mocną formą? Nie wiem, takie prace najlepiej zostawiać właśnie bez komentarza, bo najważniejsze jest to jak oddziałują same z siebie, zatem i tak je pozostawię. Przechodząc do, przynajmniej w mojej opinii, o wiele bardziej ciekawego dzieła autorstwa Kluz-Knopek, czyli czekoladowej dłoni.

Urszula Kluz-Knopek, Pięśni
Urszula Kluz-Knopek, Pięśni, źródło - strona artystki

     Co jednak może sprawić żebyśmy nie mieli ochoty na czekoladę? Zwłaszcza gdy owionie nas jej słodkawy zapach i ślinka zacznie nam już cieknąc na myśl o słodyczy w ustach? Myślę, że znalezienie w tabliczce włosa, od razu pohamuje nasze zamiary. Właśnie takim, nieco abjectowym, zagraniem buduje swoją pracę Urszula - wykorzystuje budzące w nas wstręt, ścięte ludzkie włosy i zatapia je w formie zaciśniętej pięści czekoladzie, której woni nie sposób nie wyczuć w czasie oglądania jej pracy na wystawie.

     Nasz zmysł zapachu, lubi też drażnić inny poznański artysta (w ogóle w tej notce, mamy dużo osób z poznańskiego środowiska, Urszulę Kluz-Knopek, Justynę Olszewską, Aleksandrę Ska i Marcina Berdyszaka, ciekawe o czym może to świadczyć?) czyli Marcin Berdyszak. Niestety o jednej z najsłynniejszych prac, z cytrynami czyli Blowing Lemons, tylko słyszałam. Na dodatek o kilku wersjach pracy, nie jest to jednak na tyle istotne, clue jest takie, że Berdyszak stworzył instalację z poprzecinanych cytryn, ich zapach ogarniał całą przestrzeń wokół nich, zaś widzowie czuli cierpki smak posmak cytryny nie tylko w nozdrzach ale i w ustach. Cytryny zostawały w galerii aż do przegnicia, co ponoć dodatkowo wzmacniało doznania zwiedzających. Inną pracą Berdyszaka opartą na zapachu była Instalacja Alifatyczna:

Bardzo słabej jakości zdjęcie znalezione na stronie CSW Zamek Ujazdowski
Myślę że charakter tej pracy najlepiej oddają słowa samego artysty:

Istnieją zapachy owoców naturalne albo sztuczne. Po zapachach rozpoznajemy owoce bez potrzeby ich widzenia.

Instalacja ta jest ogrodem natury martwej.

Wymieszane zapachy owoców tworzą nowy, globalny zapach. Natura martwa jest zdegradowana wizualnie, natomiast istnieje zapach. Zapach, który jest sztuczny i prawdziwy zarazem. Prawdziwy, bo identyfikowalny, sztuczny, bo istnieje osobno, bez owoców.

W związkach alifatycznych "zainstalowany" jest zapach owoców, te zaś jako olejki w wentylatorach rozpylających owocowy wiatr.

Jest to substytut ogrodu istniejącego poprzez zapach, który jest w inny sposób realny.
     Słowem Berdyszak rozpylał z tej klatki aromaty przeróżnych owoców, tworząc w ten sposób unikatową zapachową przestrzeń. Dodatkowego smaku dodaje fakt, że prace te powstały w latach 90. Zresztą początek działalności Berdyszaka to lata 80 i silnie odbijają się na jego twórczości, fascynacje ciężko dostępnymi w tamtych czasach owocami i produktami. Nie bez powodu znakiem rozpoznawczym Berdyszaka są... banany. Banany występują w wielu jego dziełach. I rzeczywiste owoce i ich plastikowe atrapy. Jedna z takich prac opierała się na koncepcie zestawienia połówki banana prawdziwego i połówki sztucznego, połączonych w jedną całość. W efekcie choć na pierwszy rzut oka prawdziwa połówka jest nie do rozpoznania, to jednak bardziej ujawniała się w trakcie procesu gnilnego.

      Podobny zabieg artysta zastosował w pracy Barok kultury, z prawdziwych bananów rozłożonych wśród plastikowych został ułożony napis, który ujawniał się dopiero po kilku dniach, kiedy to prawdziwe banany czerniały.

Marcin Berdyszak, Barok
Praca Berdyszaka po dojrzeniu, fot. materiały promocyjne Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy

        Efemeryczność, proces dojrzewania to również ważny element kuchennej twórczości Justyny Olszewskiej. Być może część z Was kojarzy jej bloga cukierniczego Ciastoteka. Jeśli tak, to nie zdziwi Was chyba, że prace Justyny opierają się, między innymi, na jej pracy z ciastem drożdżowym. Brzmi zachęcająco? Dla mnie bardzo. ;)


Justyna Olszewska, Opancerzenie/druga skóra
Jedno z video wchodzących w skład pracy Opancerzenie/druga skóra - źródło strona artystki


        Justyna potraktowała narastające ciasto drożdżowe jak swoistą, żyjącą z nią w symbiozie narośl, która staje się dla niej kokonem ochronnym. Raz ograniczając się tylko do fragmentu ciała, raz pochłaniając je w całości, tak jak to miało miejsce w trakcie jej performansu w Szczecinie:


Justyna Olszewska, Opancerzenie/druga skóra

Justyna Olszewska, Opancerzenie/druga skóra
Zapisy działania Justyny Olszewskiej w Szczecinie, Opancerzenie/druga skóra - źródło strona artystki

 
       Olszewska, oczywiście, nie ogranicza się w swojej twórczości tylko do ciasta. Innym z używanych przez nią składników jest lukier. Artystka w swojej pracy chyba chce nam zasugerować, że czasem zbyt mocno lukrujemy rzeczywistość, co może zmienić się w niebezpieczną dla nas samych maskę. Kolejne warstwy lukru sprawiają, że Justyna zaczyna mieć problem z oddechem, a jej twarz scala się z białym tłem.


Justyna Olszewska, Lukier
Justyna Olszewska, Lukier
Justyna Olszewska, Lukier  - źródło strona artystki


        A teraz sobie zdałam sprawę z małego faux pas i uświadomiłam, że prawie przez przypadek nie umieściłam w tym wpisie Natalii LL. Czyli mały chaotyczny przeskok znów do lat PRLu. Bo praca Natalii, Sztuka konsumpcyjna ma sens tylko w kontekście okresu w którym powstała. Wróć. Dzisiaj to skojarzenie, byłoby jednoznacznie erotyczne, wtedy nie tylko. ;) Cokolwiek jednak o tej pracy nie mówić, na pewno inspiracje rodem z kuchni są w niej obecne. ;)


Natalia LL, Sztuka konsumpcyjna
Natalia LL, Sztuka konsumpcyjna
Natalia LL, Sztuka konsumpcyjna - źródło strona artystki
  

         W bliskim kontekście tej pracy Natalii LL na wystawie w Muzeum Sztuki w Łodzi, Ola Ska zaprezentowała poniższy performance:






          W tym przypadku, również możemy powrócić do dosłownego rozumienia zabawy sztuką mięsa a sztuką, nieprawdaż? ;)

          Na zakończenie, dodam tylko, że zdecydowanie wpis ten byłby niepełny gdyby nie przywołać tu pewnego performansu z warszawskiej Zachęty, który swego czasu wywołał wiele kontrowersji. Gdybyście jednak nie kojarzyli artystki tylko z imienia i nazwiska, to podpowiem, że jest to również autorka niesłynnej tęczy z Placu Zbawiciela w Warszawie. Tak, tak, mowa tu o Julicie Wójcik i jej performansie z ziemniakami.


Julita Wójcik, Obieranie ziemniaków, 2001, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, fot. Jacek Niegoda - źródło Culture.pl


        Zwyczajna czynność, wprowadzona przez Wójcik do galerii stała się gestem solidarności z kobietami, z walką ze stereotypami dotyczącymi kobiety. Choć niewątpliwie swoją genezę miała w kuchni. Tak więc, zachęcam do eksperymentów na różnym polu, bo nie wiemy dokąd nas zaprowadzą ich efekty. Być może nawet do kanonu współczesnej sztuki polskiej? ;)