niedziela, 20 marca 2016

Och Akademio! Czyli o studiach artystycznych subiektywna opinia

Julia Curyło, esus, The Good Shepherd above the Academy of Fine Arts in Warsaw
Jak temat Akademii to i obraz z ASP w Warszawie w tle - czyli fragment obrazu Jesus, The Good Shepherd above the Academy of Fine Arts in Warsaw, autorstwa Julii Curyło

         Z racji tego, że ostatnio trafił się wpis bardziej przemyśleniowy i dyskusja z Wami była bardzo inspirująca, to dzisiaj kolejny tego typu wpis. Jako, że w Poznaniu akurat kończą się dzisiaj Targi Edukacyjne, to będzie o studiach. A konkretniej, o tym dlaczego według mnie warto lub nie warto studiować na uczelni artystycznej.


           Jak zapewne część z Was już wie, piszę z perspektywy studentki i to studentki, dość mało klasycznej uczelni i dość mało klasycznego kierunku. Dlaczego to podkreślam? Bo być może mojej opinii nie da się zastosować w stosunku innych uczelni. Choć oczywiście postaram się by była jak najbardziej uniwersalna. No i skupię się głównie na kierunkach artystycznych, jednak projektowe, mimo że na tej samej uczelni, to jednak troszkę inna bajka. 

           A i mam nadzieję, że nie muszę mówić, że wpis ten dobrze traktować z przymrużeniem oka? ;)


Henryk Siemiradzki, Pochodnie Nerona
Skoro mamy Akademie to może warto i dać obraz z nurtu akademizmu? Czyli Pochodnie Nerona Henryka Siemiradzkiego


        Po pierwsze, przy wyborze studiów artystycznych tak jak przy wyborze każdych innych, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie - dlaczego właściwie te studia?

            Obiegowa opinia w Polsce mówi, że sztuka powinna być tworzona z potrzeby serca, że tworzenie jej to sama przyjemność. Komercyjna sztuka oczywiście jest słaba, nie dość tru i oczywiście powinna być pogardzana. Sami artyści to lekkoduchy, tworzący rzeczy dziwne lub piękne (nie śmiejmy nawet zasugerować i, zamiast lub w tym zdaniu! ;)), a utrzymywać powinni się tylko z mecenatów i sprzedaży swoich prac.

           A teraz powiedz sobie czy chcesz pięć lat życia spędzić słuchając takich opinii, słyszać, że jesteś pasożytem społeczeństwa, to co robisz jest i tak bezsensu, a jeśli już robisz, to dlaczego ktokolwiek powinien ci płacić skoro to tylko taka twoja fanaberia i na pewno przyjemność. Owszem, możesz sobie dorobić trzaskając portrety, ale po pięciu latach studiów wydaje się, że mógłbyś jednak robić coś więcej i fajnie by było, żeby można było jakoś tę wiedzę ze studiów wyższych wykorzystywać.
W końcu studia artystyczne to nie tylko lepienie gliny i bazgranie ołówkiem. Bo uwaga - studia to studia - poza ćwiczeniami z rysunku, malarstwa, rzeźby i innymi związanymi z tworzeniem w danej materii, masz także wykłady i ćwiczenia teoretyczne. 
 
               Wbrew obiegowej opinii, na Akademii nie za bardzo nauczysz się rysować. A jeżeli będziesz chciał tylko rysować i czerpać z tego frajdę, to prawdopodobnie po pierwszym roku rzucisz studia i pójdziesz na kurs rysunku, będzie szybciej, łatwiej i taniej. ;) Choć niewątpliwie, będziesz umiał krytykować swoje rysunkowe prace. Niech Cię nie zgubi specjalizacja rysunek, raczej z rysunkiem rodem z DeviantArta ma ona mało wspólnego. Na ASP nauczysz się także, że rozmiar A4 to maleństwo, a prawdziwa zabawa zaczyna się przy kartce o szerokości ponad metr. ;) I nawet jeśli obcy jest Ci performance czy instalacja to pewnie jej w końcu spróbujesz, choćby po to, żeby zobaczyć, czymże ci ludzie się tak zachwycają. Także mimo wszystko czeka Cię kilka lat całkiem niezłej zabawy i eksperymentowania z różnymi środkami ekspresji.



Rafael Santi, Szkoła Ateńska
Tym razem dzieło renesansowe, ale jak najbardziej o tematyce szkolnej - Rafael Santi - Szkoła Ateńska


  
            Nie jest też tak, że świat tylko czeka na twój talent i cudowne prace. Tak jak w każdym innym środowisku i zawodzie będziesz musiał walczyć o swoją pozycję. Owszem, może i ci się poszczęści i Cię ktoś odkryje. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że zanim jakiekolwiek odkrycie nastąpi to będziesz musiał się nieco natrudzić. I to wcale nie w pracowni z paletą w rękach. Zresztą, nie jest powiedziane, że w ogóle będziesz chciał się zajmować sztuką po artystycznych studiach. Już od pierwszego roku, gdzieś będziesz słyszał, że może, dwie/trzy osoby z twojego roku kiedykolwiek będą miały szansę na sławę, splendor i chwałę na wernisażach. Usłyszysz też pewnie, że liczba ta jest przesadzona, a jedna osoba to i tak statystycznie za dużo.

              Zapomnij też o imprezach ze studentami innych kierunków. W końcu ci się znudzi słuchanie, jak bardzo niepoważne są twoje studia. W końcu co poważnego może w życiu robić artysta? Podobnie będzie na spędach rodzinnych, ale te niestety, pewnie musisz wytrzymać. Polecam sprawdzoną metodę na kiwanie głową i uśmiechanie się, czasem działa. Zresztą i tak przecież nie będzie z tobą można rozmawiać na inne tematy niż te artystyczne dziwactwa, w końcu będąc na takich studiach co Ty w ogóle możesz wiedzieć o życiu, polityce, ekonomii, czy najnowszym blockbusterze, nie dla Ciebie takie poważne tematy!

              Dojdą też kwestie finansowe i podejmowanie dylematów życiowych z pieniędzmi w tle - myślisz, że wystarczy Ci parę ołówków i najtańszy papier? Zdjęcia na fotografię oglądane tylko na ekranie komputera? A najtańszymi farbkami od chińczyka stworzysz niepowtarzalne arcydzieło? Oczywiście może być i tak, nie negujmy. Sama nie sięgnęłam po ołówek od drugiego roku studiów. Zaoszczędzone pieniądze w tym czasie wydałam na stworzenie prac za kilka tysięcy złotych, a uwierzcie mi staram się minimalizować koszty. Oczywiście kilka nawet pokazałam poza uczelnią, większość jednak kurzy mi się w domu albo idzie na przemiał, niestety do rangi arcydzieła jest im daleko. Śmiem twierdzić, że ciężko to nawet byłoby je nazwać choćby poprawnymi. ;) Nietrudno więc domyślić się, że pieniądze nie bardzo mi się zwróciły prawda? ;) Swoją drogą, ostatnio jedna z dziewczyn z licencjatu radziła się gdzie drukować taniej prace. Bo obecnie jej dyplom licencjacki będzie kosztował ponad 1000 złotych. Mówimy tu tylko o wydrukowaniu, w dobrej jakości, kilku zdjęć. 



Typowe problemy studenta ASP - źródło Typowa Agata - studentka ASP


             Ale nie martw się, po pięciu, lub trzech latach, dyplomie i odmownym odpowiedziom z kilku konkursów czy galerii usłyszysz, że i tak jesteś zazdrosny i blokujesz karierę sąsiadki, która ostatnio zaczęła malować i nie wiedząc nawet co to światłocień tworzy arcydzieła. Oczywiście zazdrościsz, bo spytany o opinię powiedziałeś, że powinna jeszcze poćwiczyć, a rozmazywanie ołówka to nie najlepszy pomysł. Zresztą co Ty w ogóle wiesz o prawdziwej, wielkiej sztuce? Przecież na pewno to co kończyłeś to tylko związane z tymi kwadratami czy innymi bohomazami.  W końcu nie ma innego wytłumaczenia na to, że na studiach miałeś średnią niemal 5.0, stypendium naukowe i masę projektów. Nie jest przecież tak, że w kulturze jest ciężko z pracą a artystom się nie płaci, to po prostu Ty się nie znasz i tak naprawdę nie umiesz malować. Bo przecież inna sąsiadka oferowała Ci całe 50 złotych za machnięcie portretu olejnego jej dzieci, a Ty odmówiłeś.
       


              Wróćmy jednak do studiów - jak myślisz ile przedmiotów przyjdzie ci zaliczyć w semestrze? 5? 7? Na pierwszym roku poznałam co to znaczy zaginać czasoprzestrzeń a i Einstein miał rację mówiąc, że czas jest względny. Najbardziej lubiłam w planie godziny pracowni - w tygodniu powinnam poświęcić dwie godziny na pracownię grafiki i półtora na rzeźbę. Dwie godziny na grafice to ja próbowałam się dopchać do sprzętu. Rzeźbienie półtorej godziny też jakoś się nie sprawdzało. Zresztą, akurat pracownia do której się zapisałeś i tak jest zamknięta w godzinach twoich zajęć. Wpadnij innego dnia, najlepiej w te piętnaście minut między filozofią a antropologią kultury. I nie zapomnij o pozostałych siedmiu pracowniach do zaliczenia w tym semestrze. Okej, przyznaję, że nie znam nikogo kto chodziłby sumiennie co tydzień do pracowni, bo i nie ma takiej potrzeby, niemniej zmieniacz czasu Hermiony przydałby się bardzo mocno, bo wiekowego profesora z malarstwa nie przekona, że akurat w te godzin co on chce masz wykłady z jakiegoś tam marketingu sztuki. Po co to w ogóle komu? Jeszcze może będziesz chciał swoje prace sprzedawać, czy coś. 

               Jeszcze być może będzie się chciało Tobie jakiś event organizować. Wtedy lepiej zaopatrz się w kroplówkę - kawa podawana doustnie w takich momentach to zdecydowanie za mało. Ale pamiętaj, jesteś tutaj bo tworzysz coś wspaniałego i wzniosłego, myśl ta przydaje się zwłaszcza w momentach gdy zdajesz sobie sprawę, że za kilka miesięcy pracy możesz dostać co najwyżej papierek z podpisem prezesa.

              Nikt na zajęciach też prawdopodobnie nie nauczy Ciebie co zrobić aby mieć swoją wystawę. Jaką umowę podpisać przy sprzedaży pracy, tak żeby przypadkiem, nie mieć potem problemu z publikowaniem jej zdjęć. W trakcie studiów, owszem będziesz mieć prawo autorskie i inne takie - często jednak, jak to na wielu kierunkach bywa, wiedza wyniesiona ze studiów nie jest nawet ułamkiem tego co będzie Ci potrzebne.
 
         Co jest pozytywne - na studiach najpewniej nauczysz się obsługiwać młotek, wiertarkę czy piłę. Okaże się bowiem, że wieszanie prac w galerii to niekoniecznie rola technicznych tam pracujących (o ile w ogóle są jacyś zatrudnieni). Dorobisz się też zniżki w sklepie budowlanym, najczęśćiej przez ciebie odwiedzanym po plastycznym, na kołki, śrubki, itp. Białą farbę będziesz kupował na litry od producenta - tak wyjdzie szybciej i taniej. W weekendy będziesz też przesiadywał w Ikei - tamtejsze ramki nie są takie złe, papier do szkiców całkiem tani, a zasłonka prysznicowa jest całkiem niezłym tanim zamiennikiem białego tła fotograficznego. Nauczysz się także patrzeć realistycznie na rozmiary płótna/rzeźby etc. Przynajmniej po pierwszym razie gdy dzieło nie przejdzie Ci ani przez drzwi ani przez okno, a Ty zdasz sobie sprawę, że kilka miesięcy twojej pracy zostanie albo uszkodzone, albo wyrzucone. Tak samo szybko zrozumiesz różnicę między CMYK a RGB i jak zapisywać do druku pliki gdzie jest dużo czerni.
  
              Oczywiście zawsze możesz sobie dorobić jako grafik, w końcu miałeś jakieś tam podstawy grafiki projektowej i wiesz jak użyć Photoshopa. Nie bardzo jednak wiesz jak wyjaśnić pani Gieni z pobliskiej firmy, że za logo trzeba by było zapłacić, nawet jeśli to początek twojej kariery. W końcu będziesz mieć do portfolio.

                W sumie to nawet jak Ci się uda i zdobędziesz jakieś tam uznanie czy rozgłos to i tak będziesz znany tylko małej liczbie pasjonatów. Albo i nawet nie. O wywiadach celebryckich w porannej ramówce TVNu, czy na Pudelku, w zasadzie możesz zapomnieć. Pamiętaj, że nawet spece od kultury ostatnie czym się interesują to muzyka niepopowa. Sztuki współczesnej w ogóle nie szukaj w tym zakresie. ;) Chyba, że akurat jesteś Sasnalem i powiedziałeś coś źle o Polakach. Albo jesteś Fangorem i Ci się zmarło.



           A teraz poważnie, nie jest oczywiście na studiach tak źle. Trochę kreuję tutaj studenta ASP jak kosmitę-odludka, wiadomo, że tak nie jest i student jak każdy inny, niemniej warto sobie zdać sprawę, że zawód artysty nie jest jakoś szczególnie społecznie szanowany. Niemniej dla mnie samej studia artystyczne to, wciąż wydłużane ;), najpiękniejsze lata mojego życia, które nauczyły mnie szerzej patrzeć na świat, krytycznie podchodzić do swojej twórczości, pozwoliły mi wziąć udział w wielu ciekawych wydarzeniach nie tylko jako widz, ale też organizator czy artysta. Poznałam wielu fascynujących ludzi, których sposób myślenia i patrzenia na świat, sprawił, że odkryłam wiele ciekawych aspektów rzeczywistości, które mi dotychczas umykały. Studia nauczyły mnie też lepiej mówić o sztuce, albo przynajmniej ją rozumieć i analizować, przez co odbieram ją bardziej świadomie. Zobaczyłam też jak szalenie różnorodna jest sztuka i jak niesamowite rzeczy można robić w jej obrębie, gdy przestanę się ograniczać tylko do pędzla. Także, jak bardzo ciekawa może być klasyczna technika gdy przestanę sobie narzucać ramy źle pojętego odwzorowywania jeden do jeden. Studia artystyczne to masa możliwości rozwoju i wiedzy do zdobycia i tylko od Ciebie zależy jak je wykorzystasz. Gdybym miała podejmować swoją decyzję jeszcze raz, bez wahania poszłabym na uczelnię artystyczną, na ten kierunek na którym jestem i sobie cenię. Tyle, że mój wybór te kilka lat temu był bardzo świadomy - wiedziałam, że cokolwiek będę robić być blisko świata sztuki, a najlepiej zostać jego częścią. Wiedziałam też, że z pieniędzmi nie będzie łatwo i już na pierwszym roku brałam udział w konkursach, czy pracowałam dorywczo, tak, żeby po dyplomie mieć możliwość odnalezienia się również poza sztuką. Póki co mam nadzieję, że nie będzie mi to potrzebne, jednak czas pokaże. :)

            A na zakończenie projekt semestralny jednej studentki, który stał się niezłym viralem. :) :