Fragment „Impresja – wschód słońca” Claude'a Moneta |
Kilka razy zdarzyło mi się prowadzić warsztaty. Różnego typu i z różnymi grupami. Parę razy nawet, pod wpływem ostatniej zmiany podstawy programowej trafiłam do maturzystów, którym robiliśmy z koleżankami warsztat z odczytywania kodów kulturowych. Na jednych z takich ćwiczeń usłyszałam:
Bo ci artyści to teraz jakieś dziwactwa robią, jakby nie mogli malować klasycznie tak jak impresjoniści.
Przyznam szczerze, że za pierwszym razem wybór
impresjonistów mnie zaskoczył, przy kolejnych grupach z różnych szkół zaczął
mnie zastanawiać. Bo dlaczego uparli się akurat na ten nurt? Dlaczego akurat
impresjoniści? Początkowo nawet mnie to rozczuliło, że właśnie ci artyści są
przedstawiani jako statyczni malarze klasycy. Przy kolejnych takich uwagach,
zwłaszcza na jednym forum internetowym (tytułującym się jako forum o tematyce
sztuki współczesnej) poczułam się jakoś tak nieswojo.
Ale o co chodzi, co jest nie tak?
Cóż, od czego by zacząć, kojarzycie Moneta, prawda?
Oczywiście, że tak, w końcu Claude Monet jest bardzo
popularny. Nawiązania do niego trafiają się w filmach i grach, a re-printy jego
dzieł znajdziemy na kubkach, zeszytach czy ubraniach. Być może ktoś z Was jadł
nawet ciasto w stylu Moneta. Bo to już taki klasyk w sumie…
I ty możesz ubrać się w Moneta! |
I tu wracamy do stwierdzenia z początku – tak, Monet to
klasyk, tak jak klasykiem nazwiemy Beuysa, Kozyrę czy Hirsta. A jednak przy
podawaniu „klasycznych twórców sztuki klasycznej” nie podamy nikogo z tej
trójki. Tak samo, jak żaden znawca sztuki nie poda Moneta.
Ale dlaczego właściwie?
Ponieważ Monet, tak jak i inni impresjoniści, przekroczył pewną
granicę, której w tamtych czasach nie przekraczano – zamiast malować jeden do jeden
odtwarzając rzeczywistość, oddawał na płótnach swoje ulotne wrażenie
przedstawianego widoku.
Stąd na jego obrazach rozedrgane plamy, „niedbale” rzucone kolory,
obrazy bardziej wrażeniowe niż realistyczne. Gdzie majstersztyk? Gdzie z
pietyzmem oddane szczegóły?! pytali oburzeni krytycy. Nie ma, bo też i nie na
nich zależało impresjonistom. Oni chcieli czegoś nowego, chcieli skończyć z akademizmem,
z monotonią ćwiczeń, powielaniem tematów, które stawały się po prostu nudne i banalne.
Impresjoniści pragnęli powiewu świeżości i dali go inspirując kolejne pokolenia
do tego stopnia, że… dzisiaj są uznawani za przełomowych w zmianach w sztuce
XIX wieku. Tak, to właśnie o nich, o impresjonistach, mówi się jako o tych co
dali bezpośrednie fundamenty pod modernizm i awangardę, a za nimi (nie)słynne Czarny kwadrat na białym tle Malewicza
czy Fontannę Duchampa.
I nie jest to
żadna nadinterpretacja – swoim wyjściem poza dotychczasowe stonowane barwy,
czyste formy oraz gładkie, wypieszczone powierzchnie, przy jednoczesnej próbie
uchwycenia tematu „niemożliwego” jakim własne odczucie czy wrażenie,
impresjoniści zapoczątkowali poszukiwanie nowych form i tematów w sztuce. Można
nazwać ich spokojnie „anarchistami” – dotąd abstrakcyjne pojęcia personifikowano
lub używano szerokiej ikonografii, teraz, można było je oddać za pomocą samej formy,
co z powodzeniem kontynuowali ekspresjoniści i inni moderniści. W tym ci z nurtu abstrakcji
geometrycznej.
Można by powiedzieć, że obraz (nomen omen Moneta) od którego
wzięła się nazwa nurtu czyli Impresja –
wschód słońca został dosadniej skrytykowane niż niejedno dzieło współczesne
dzisiaj. Luis Leroy, francuski krytyk współczesny Monetowi pisał o jego obrazie
tak:
Malowany papier na tapety w studium embrionalnym jest czymś doskonale skończony w porównaniu z tym widokiem.
Paradoksalnie obraz ten wywołał podobny krzyk dopiero sto
lat później – kiedy został zrabowany z paryskiego Muzeum Marmottan. Tym razem
środowisko krzyczało z powodu innego rodzaju świętokradztwa – już nie mieliśmy do
czynienia z malarskim bluźnierstwem, tylko ze zrabowaniem skarbu narodowego.
Taki niewinny obraz, a tyle krzyku... |
Na koniec dodam, że Monet nie był oczywiście pierwszym
skandalistą w sztuce, od skandalu nie stronił choćby Michał Anioł. Niemniej przełom
który wywołali w sztuce impresjoniści, zmusza mnie do podważenia ich statusu „totalnej
klasyki” zwłaszcza, gdy w myśl za tym ma iść realistyczne i pietystyczne
odtworzenie świata. O wcześniejszych klasykach-skandalistach może będzie kiedy
indziej, w następnej notce myślę, że przejdę do bardziej nam współczesnych
twórców.